Duch Boży i Pismo Święte

Zobacz video

Napisy w twoim języku zamieszczone są w opcjach odtwarzacza YouTube.

Przeczytaj

Duch Boży i Pismo Święte

W naszych rozważaniach próbujemy rzucić światło na tajemniczą rzeczywistość życia duchowego. Powiedzieliśmy sobie ostatnio, czym jest owe życie duchowe, czyli że jest to obecność Ducha Świętego w nas. Wielu dzisiaj wątpi w istnienie sfery duchowej w ludzkim sercu. Życie duchowe mylą często ze sferą estetyczną, z jakąś taką nostalgiczną atmosferą, z delikatną muzyką soft albo mylą na przykład z psychiką człowieka. Ludzie uważają, że życie duchowe to taki rodzaj złudzenia albo pobożnej tradycji, która została narzucona przez katolickie wychowanie. Sądzą, że starsze pokolenie nauczyło ludzi „klepania modlitw” i chodzenia do kościoła na mszę i że wszystko to sprowadza się po prostu do takich starych rytuałów trącących myszką, więc gdy człowiek w końcu dorośnie, w imię niezależności i samodzielności odrzuca cały ten bagaż dzieciństwa, jak się wyrzuca stary płaszcz, który wyszedł z mody. I tak dzieje się zawsze, gdy ktoś nigdy nie poczuł dotknięcia łaski Bożej, gdy ktoś nie poczuł żywej obecności Boga. Rzeczywiście wielu katolików prowadzi życie bardzo powierzchowne, ograniczone. Sprowadza się ono do paru obrzędów w ciągu roku czy w ciągu tygodnia, do mszy świętej, na którą ktoś chodzi tylko po to, żeby jakiś bliżej nie określony Bóg nie wtrącił go kiedyś do piekła, jeśli w ogóle ono istnieje. I wielu za żadne skarby nie chce pogłębić swojej więzi z Bogiem, twierdząc, że to nie dla nich, to jest zbyt trudne… Używają oczywiście wymówki braku czasu, ale w rzeczywistości właściwie nie wiedzą, od czego zacząć. I główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest właśnie to, że nie poczuli wewnętrznego impulsu łaski Pana Boga. Ale dzieje się to nie dlatego, że Bóg o nich zapomniał czy że Bóg poskąpił takiego impulsu, takiego natchnienia, takiego poruszenia serca, ale przede wszystkim dlatego, że oni sami od Boga odchodzą. Jezus przecież pragnie się z nami komunikować, chce się z nami zjednoczyć, chce z nami żyć stale, nieustannie, naprawdę. Sam to mówi w Księdze Apokalipsy: „Oto stoję u drzwi i kołaczę. Jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną” – tak mówi św. Jan w Apokalipsie, a są to słowa, które wkłada w usta Jezusa, który rzeczywiście pragnie z nami żyć nieustannie, On nas pragnie, tylko nas. To my często nie słyszymy pukania Jezusa do drzwi naszego serca, nie czujemy właśnie owych poruszeń sumienia, bo jest ono zagruzowane, zajęte czym innym. Ostatnim razem mówiłem o tych słowach św. Augustyna, który mówi: „W głębi mej duszy byłeś, a ja po świecie się błąkałem i tam szukałem Ciebie. Ze mną byłeś, ale ja nie byłem z Tobą”. I tak dzieje się właśnie często w naszym sercu. To dlatego ludzie nie czują, nie dostrzegają Jego działania – działania Boga, Jego wezwania. Nie czują Jego obecności i dzisiaj z tym mamy wielki problem. Nie czujemy obecności Boga w naszym życiu. Co trzeba zrobić? Co można zrobić, aby poczuć działanie Bożej łaski, by zacząć odczuwać Bożą obecność w swoim własnym życiu? Otóż pierwszym i najważniejszym sposobem umożliwienia Bogu dotarcia do naszego zagruzowanego serca jest słuchanie słowa Bożego. Dlatego trzeba czytać z wiarą Piso Święte, najlepiej we wspólnocie Kościoła, razem z innymi wierzącymi, poszukującymi Boga. Aby słyszeć Boga, trzeba czytać Pismo Święte. Bez ciągłego czytania Ewangelii nie słyszymy Jego głosu – głosu Boga. Biblia różni się całkowicie od innych ksiąg. Mądrych, bardzo mądrych – od poradników duchowych, gdyż ona jest natchniona Duchem Świętym. Gdy czytamy ją z wiarą, z wiarą ten Duch Święty zaczyna do nas mówić. Przemawia przez nią do naszego serca. Warunkiem jednak jest nie tyle czytanie Biblii z zainteresowaniem, nawet nie jej studiowanie, ale czytanie jej z wiarą. No, ale co to znaczy czytać z wiarą, co to znaczy słuchać z wiarą słowa Bożego? To znaczy jak? Bardzo dobrze wytłumaczył to sam św. Paweł Apostoł, gdy napisał właśnie do Tesaloniczan, którzy uwierzyli, napisał tak: „Nieustannie dziękujemy Bogu, bo gdy przyjęliście słowo Boże usłyszane od nas, przyjęliście nie jako ludzkie, ale jak jest naprawę – jako słowo Boga, który działa w was, wierzących”. Słowo Boże działa. Okazuje się, że ono potrafi okazać moc Boga. Ono potrafi sprawić, ze z człowieka kompletnie obojętnego, kompletnie poza Bogiem – można by było powiedzieć – który o Bogu prawie zapomniał, czyni gorliwego chrześcijanina. Co więcej, na przykładzie właśnie św. Pawła możemy powiedzieć bardzo dobrze, że z prześladowcy Chrystusa słowo Boże uczyniło właśnie jego – największego apostoła. Słowo Boże sprawia, że Bóg może działać w ludzkim sercu, okazać swoją moc. Gdy czytam je nie jako pouczające słowo mądrości ludzkiej, lecz gdy czytam je mając głęboką świadomość, że to żywy Bóg przemawia do mnie tutaj i teraz. To znaczy czytać słowo Boże z wiarą. Gdy z takim nastawieniem wewnętrznym, wyciszeniem słucham słowa Bożego w kościele czy czytam go w domu, to Bóg zaczyna do mnie mówić, gdzieś głęboko w mojej duszy, gdzieś u korzeni mojego jestestwa. Zaczynamy rozumieć, ze Bóg w nas jest. Powoli, coraz intensywniej zaczynam odczuwać Jego głos. Oczywiście nie głos fizyczny, ale teki wewnętrzny głos w moim sumieniu. Zaczynam coraz lepiej rozumieć Boga. Co więcej, odczuwam Jego natchnienia, czuję, że On mnie prowadzi. Jezus przypomniał nam o tym, mówiąc takie słowa, które wszyscy znamy na pamięć: „Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i je zachowują”. Tak mówi św. Łukasz w swojej Ewangelii. Ostatnio mówiłem, ze to Bóg pierwszy ożywia nasze życie duchowe. Ale trzeba się otworzyć na Jego działanie, wystawić na to Jego działanie. Pierwszym i najważniejszym sposobem jest właśnie stałe słuchanie słowa Bożego. Chrześcijanie to czynią. Czynią nieustannie. Dlatego to Biblia jest uważana przez wszystkich świętych za pierwszy i najważniejszy podręcznik życia duchowego – a przecież o życiu duchowym właśnie rozmawiamy. Za absolutny fundament rozwoju życia duchowego św. Hieronim – ten, który przetłumaczył Pismo Święte z języka hebrajskiego na łacinę w samych początkach chrześcijaństwa w Europie, powiedział, że nieznajomość Pisma Świętego jest w rzeczywistości nieznajomością Chrystusa. Dlaczego? Bo to Duch Święty działający przez słowo Boże tego Chrystusa nam objawia. Życie Boże buduje tylko Bóg. Nikt z nas nie potrafi zbudować w sobie życia duchowego. Tylko wtedy, gdy Go stale słuchamy w Piśmie Świętym i przyjmujemy Go – ten głos, głos Ducha Świętego całym swoim sercem, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Dlatego właśnie w kościele słuchamy ciągle słowa Bożego, bez ustanku właściwie, medytujemy nad nim; większość naszych modlitw to słowo Boże, na przykład psalmy, które recytujemy. Jeśli nawet są to modlitwy ułożone przez kogoś, to one są tak naprawdę zbudowane na wzór Pisma Świętego. Kiedy idziemy na mszę świętą, to po oczyszczeniu naszej duszy właśnie abyśmy to słowo Boże, ten głos Ducha Świętego słyszeli, co robimy? Siadamy, milkniemy, zamykamy nasze usta i co robimy – pierwsza część mszy świętej – słuchamy słowa Bożego, siedząc w ławkach. Dopiero później przyjmujemy Eucharystię. Dlatego, że słowo Boże otwiera nasze serca i daje nam wiarę, budzi w nas ufność, budzi w nas tę wiarę. Dopiero wtedy możemy przyjąć Eucharystię. Komunii świętej nie możemy przyjąć bez wiary. Kapłan w homilii przybliża nam jeszcze i tłumaczy to słowo Boże, abyśmy mogli je lepiej zrozumieć i przede wszystkim przyjąć do własnego serca. Gdy słuchamy słowa Bożego, Bóg zaczyna do nas mówić, co więcej – zaczyna w nas działać. Porusza nasze serce, budzi w nim wiarę. Dlatego fundamentem życia duchowego nie są czyjeś objawienia – choćby i prawdziwe; nie są nawet nasze pobożne westchnienia, nasze pobożne myśli. Fundamentem życia duchowego nie są pobożne książki, choć one są oczywiście ważne w życiu; nie są też spotkania z mistykami czy ze stygmatykami. Najważniejszym fundamentem życia duchowego jest słuchanie i przyjmowanie z wiarą słowa Bożego. Dlatego, że przez nie działa Bóg i tylko On może rozpocząć i zakorzenić w nas owo życie duchowe – i nikt inny nie potrafi tego zrobić – żaden człowiek. Nie możemy również tego zrobić sami. Niestety, my – katolicy ciągle próbujemy budować nasze życie duchowe na takim ludzkim pragnieniu pobożności, na wzniosłych modlitwach, westchnieniach, na poruszających objawieniach świętych, a nie na słowie Bożym. Gdy w starożytności, w Antiochii uczniowie Chrystusa po raz pierwszy byli określeni jako chrześcijanie, czyli „christiani”, to oznaczało to że to są ci od Chrystusa. Christiani to są ci od Chrystusa, ci „chrystusowcy”. Ci którzy nieustannie nie tylko mówią o Chrystusie, ale czytają Jego słowo, przez które On do nich mówi. Życie duchowe niebudowane na słowie Bożym jest bardzo wątłe. Co więcej, bardzo szybko staje się takim życiem skostniałym, nieprawdziwym, bo nie ma tam żywego dialogu z Bogiem, żywej Jego obecności. Tylko sam Bóg, Duch Święty i nikt inny jest autorem życia duchowego. Wszystkie inne starania spełzną kiedyś w końcu na niczym, bo to są tylko ludzkie aspiracje i ludzkie wysiłki, które nie docierają do nieba. Wtedy jesteśmy, jak ci, którzy są opisani w Księdze Rodzaju jako budowniczowie wieży Babel. Chcieli zbudować wieżę aż do Boga, aż do nieba i nie zrobili tego, bo sam Bóg zburzył tę wieżę. Jesteśmy właśnie jak oni, jeśli nie chcemy słuchać słowa Bożego. Właśnie przeznaczeniem naszym jest słuchanie słowa Bożego, posłuszne wprowadzanie go do naszego życia – i wtedy poczujemy, że to właśnie Bóg w nas jest. Trzeba to robić stale, ciągle, przez całe życie. Wtedy poczujemy, że Bóg przy nas jest i nas prowadzi. Życie duchowe to życie Ducha Bożego w nas. Dlatego nazywa się duchowe. A czytanie słowa Bożego to właściwie najważniejsza modlitwa.

This post is also available in: English (angielski) Español (hiszpański)


Aktualności