Wiara i życie duchowe
Zobacz video
Napisy w twoim języku zamieszczone są w opcjach odtwarzacza YouTube.
Przeczytaj
Wiara i życie duchowe
Wiara i życie duchowe – bo o tym dzisiaj chciałbym z Państwem porozmawiać. I muszę powiedzieć jedną rzecz. Chyba największym zaskoczeniem dla człowieka, który zastanawia się nad życiem chrześcijańskim, który myśli o swoim życiu wiary jest fakt,że życie duchowe w człowieku rozpoczyna Bóg, a nie człowiek. To nie człowiek zaczyna prowadzić życie duchowe, ale to Bóg inicjuje je w człowieku. Skąd o tym wiemy? Wiemy przede wszystkim z Biblii, z Ewangelii, która mówi nam, że to Bóg stworzył człowieka, że stworzył go na swój obraz i podobieństwo, jako tego, który potrafi z Nim dialogować, rozmawiać, wchodzić w relacje. Stworzył go rozumnego, a zatem stworzył go jako człowieka zdolnego do tworzenia relacji, więzi z drugim człowiekiem, ale nie tylko z drugim człowiekiem – z Bogiem. Bóg stworzył człowieka dla siebie. I to jest chyba największa tajemnica życia duchowego, warto o tym pamiętać. Bóg stworzył nas do jedności z sobą. Celem człowieka nie jest ani zrobienie kariery, ani użycie tego świata… Celem człowieka nie jest nawet założenie rodziny ani żadna z innych pięknych, szczytnych spraw, które są w naszym życiu ważne. Celem życia człowieka jest miłość do Boga. Człowiek po to został stworzony – a więc człowiek stworzony po to,aby zadzierzgnąć więź z Bogiem nie zawsze zdaje sobie z tego sprawę. Przede wszystkim dlatego, że bardzo koncentruje się na sobie. Kiedy św. Augustyn – wielki grzesznik, ale też wielki święty Kościoła Katolickiego odkrył, że Bóg go kocha, że Bóg jest jego Ojcem, co zostało potwierdzone przez Jezusa, który przyszedł na Ziemię, aby nam o tym powiedzieć, aby objawić po prostu nam tę rzeczywistość, napisał w swojej książce, którą w wieku lat trzydziestu rozpoczął, takie słowa: „Stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie, Panie”. A zatem odkrył prawdę, którą chrześcijaństwo mówi nam od wieków: że nie zostaliśmy stworzeni w innym celu, tylko po to Bóg nas stworzył, abyśmy da Niego żyli, z Nim żyli przez całe życie i całą wieczność. Augustyn wyraził to tak: „Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu”. To wielka prawda. Czasem kiedy człowiek to odkryje, dopiero uświadamia sobie, jak daleko błądził od Boga, jak daleko odszedł od tego wszystkiego, co gdzieś w głębi serca, w zakamarkach ludzkiego istnienia dawno czuł. Duchowość człowieka jest zatem nie mniej, nie więcej, tylko relacją z Bogiem, naszą więzią z Bogiem, którą Bóg rozpoczął w naszym życiu, ponieważ nas stworzył i w naszym sercu umieścił siebie. Sam przyszedł do naszego serca, stając się człowiekiem, a potem dając człowiekowi Ducha Świętego, który mieszka wewnątrz nas. Tę więź z Bogiem, to życie duchowe, które już w nas zostało rozpoczęte przez Boga trzeba najpierw odkryć. Kiedy człowiek je odkryje, kiedy poczuje, że jest kochany, kiedy w to uwierzy, zrozumie, że tę więź ze swojej strony powinien pielęgnować, odpowiadać Bogu na tę miłość. Skoro Bóg kocha mnie i jest On ukochanym moim Ojcem, skoro Bóg rzeczywiście jest dla mnie wszystkim, bo na zakończenie wszystko upadnie, wszystko przeminie, tylko zostanie Bóg, to trzeba z mojej strony odpowiadać na tę więź, na tę miłość, którą Bóg rozsiał w ludzkich sercach, trzeba ją podtrzymywać i pielęgnować. Na kartach Ewangelii Chrystus zapewnił nas, że ze swojej strony, to znaczy ze strony Boga miłość i relacja, którą Bóg z nami zawarł, jest stała. Ona nigdy nie upadnie. Bóg nigdy nie przestanie nas kochać. Bóg jest naszym ukochanym Ojcem, Synem i Duchem Świętym, a my zostaliśmy stworzeni po to, by poczuć się Jego dziećmi. Kiedy człowiek to odkryje, to rozumie, że trzeba tego Chrystusa poznać jak najbardziej, bo w Nim Bóg objawił wszystko, co dotyczy tej naszej więzi z Bogiem, tego życia duchowego, jakie każdy z nas powinien prowadzić. Jeśli relacja z Bogiem się rwie, jeśli o niej zapominamy, zawsze jest to nasza wina, ponieważ Bóg nigdy nie przestaje nas kochać, tylko my, czasem przez grzech, czasem przez zauroczenie wszystkimi sprawami codzienności, zapominamy o Bogu, zapominamy o naszej najbardziej istotnej więzi z Bogiem, z Bogiem, który nas kocha – i właśnie dlatego Jezus modlił się na krzyżu: „Panie, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Bóg kocha nas bowiem nawet wtedy, kiedy człowiek o nim zapomina. Zawsze możemy do Niego wrócić. Pomimo naszej niewdzięczności Bóg nigdy nie przestaje nas kochać. Pomimo naszego grzechu, pomimo nawet nienawiści z naszej strony. A zatem obustronna więź z Bogiem musi być podtrzymywana z naszej strony. To zawsze my słabi zrywamy ją, ale dobry Bóg odnawia ją w naszych sercach. On tam ciągle mieszka. Warto o tym nie zapominać. Dlatego właśnie czytamy ciągle Ewangelię – aby o tym nie tylko pamiętać, ale aby żyć tą miłością. On kocha nas stale, miłością pełną – to dlatego właśnie my, redemptoryści powtarzamy nasze hasło Zgromadzenia: „Obfite u Niego Odkupienie”. Jego miłość nigdy się nie skończy. Jest ponad to, co jest tylko normalne, jest miłością nadprzyrodzoną, nadobfitą, jak mówi Psalm 130. Dlatego tak ważne jest podtrzymywać naszą wiarę, nadzieję i miłość, czyli prowadzić nasze życie duchowe, pielęgnować je, pielęgnować naszą więź z Bogiem, nigdy o niej nie zapominać. To trochę tak, jak w małżeństwie: nie da się tylko wspólnie razem mieszkać w jednym domu, nie da się tylko razem wspólnie pracować dla własnej rodziny, ale pracujemy, poświęcamy się, potrafimy nawet cierpieć upokorzenie, trudy, kłopoty, dramaty, choroby, tylko dlatego, że wiemy, że jesteśmy kochani i chcemy kochać i dlatego właśnie poświęcamy się, żeby tę miłość nieustannie rozwijać. W przypadku naszej więzi z Bogiem możemy korzystać z Bożej pomocy, ponieważ Bogu zależy na tej relacji. Bogu zależy na tym, abyśmy się z Nim przyjaźnili, abyśmy Go kochali całym sobą, aby ta więź nie tylko istniała, ale by się nigdy nie zerwała, co więcej – aby się ciągle rozwijała, dlatego Bóg nam pomaga i czyni to mocą obecnego w nas Ducha Świętego. To Duch Święty stale nam towarzyszy. On nigdy nie ucieknie z naszego serca, chyba że nie chcemy Go słuchać. Kiedy przestajemy Go słuchać, kiedy stajemy się głusi, ślepi na tę mądrość, tę jasność, na światłość, którą On w nas budzi, wtedy na chwilę gaśnie w nas, przygasa tęsknota za Bogiem. To On inspiruje nasze dobre myśli. W gruncie rzeczy, jeśli zaczynamy myśleć o Bogu, jeśli budzą się w naszym sercu jakieś pragnienia szlachetne, piękne, miłości do drugiego człowieka, miłości bezinteresownej, pełnej poświęcenia, nie tylko tej, w której chłopak zakochuje się w dziewczynie czy odwrotnie, ale również tej, kiedy my litujemy się nad drugim, a co więcej, chcemy po prostu z hojności serca pomóc mu – wszystkie te uczucia budzi w nas Duch Święty. Po tym właśnie poznajemy, że jest On w nas, kiedy takie uczuci się w nas budzą. Jeśli pozwalamy im zaistnieć, to znaczy: słuchamy Ducha Świętego, który rozdaje tę mądrość, jaka znajduje się w naszych sercach i właśnie o tym pisał kiedyś św. Augustyn: „W głębi duszy byłeś, a ja po świecie się błąkałem i tam szukałem Ciebie, bezładnie chwytając rzeczy piękne, które stworzyłeś. Ze mną byłeś, a ja nie byłem z Tobą”. I często tak się dzieje w naszym życiu, że po prostu człowiek jest głuchy na obecność Boga, na te najpiękniejsze, najszlachetniejsze, najwspanialsze pragnienia: o miłości. Czasem o nich zapomina, wydaje się, że są one bajką, że są pozostałością dziecięcych ideałów, a w gruncie rzeczy to właśnie wszelkie odruchy dobra budzi w nas Bóg, Duch Święty, który w nas mieszka. I czasem mija wiele czasu, kiedy człowiek odchodzi od Boga jak marnotrawny syn z przypowieści biblijnej. Żeby człowiek odkrył tę prawdę, że Bóg go szuka, a to szukanie objawia się właśnie w tych pięknych pragnieniach, w tej tęsknocie za dobrem, prawdą, pięknem, za Bogiem, że Bóg pragnie naszej miłosnej odpowiedzi, wzbudzając w nas pragnienie tej bezinteresownej miłości, pragnienie Boga. Wtedy dopiero, kiedy sobie to uświadomimy, wchodzimy na nowo na drogę naszego poszukiwania prawdy, na drogę prawdy, na drogę mądrości, na drogę światłości, która płynie niby w człowieku tak, jakby był to prawie jego osobisty odruch, ale w gruncie rzeczy to pragnienie budzi sam Bóg. I wtedy zaczynamy rozumieć siebie i poznajemy prawdziwego Boga. Śpiewał już o tym Bob Dylan, w sławnej piosence, którą chyba znamy wszyscy: „Przez ile dróg musi przejść każdy z z nas, by móc człowiekiem się stać”. Człowiek jest sobą wtedy, kiedy odnajduje się w relacji do Boga, kiedy odnajduje swoją głęboką więź z Bogiem, kiedy zaczyna po latach, czasami po jakichś grzechach, rozumieć, że Bóg nigdy nie przestał go kochać, że On jest naszym ukochany Ojcem. Jeśli zaczynamy wracać, jeśli zaczynamy pielęgnować naszą więź z Bogiem, pielęgnować to pragnienie Boga, to wtedy zaczynamy prowadzić życie duchowe. Życie duchowe to wiara, nadzieja i miłość, nawet kiedy przez lata o niej zapominamy. Pamiętam, jak ktoś opowiedział mi kiedyś historię prawdziwą pewnego człowieka, który kilka lat temu, ponieważ jest kierowcą autobusu, miał zawieźć grupę młodzieży ze środkowej Polski do Krakowa na spotkanie z papieżem Franciszkiem. Uczynił to, bo jest to jego zawód, chciał zarobić parę groszy, ale okazało się, że przez te trzy dni nie będzie mógł wyjechać z Krakowa nigdzie, ponieważ drogi były wtedy zablokowane. I trochę z przymusu zaczął uczestniczyć w tych spotkaniach, w których uczestniczyła młodzież, w których słuchała Ojca Świętego i w jego duszy, od lat jakby nie odwiedzanej przez Boże światło, zaczęło pojawiać się coś dziwnego: pragnienie szlachetności, pragnienie Boga… Ni stąd, ni zowąd zaczął rozumieć, że to, co mówi papież tymi prostymi słowami, odnosi się do niego, że on tego wszystkiego pragnie. Właśnie podczas tego spotkania trzydniowego młodzieży z papieżem, a również jego spotkania, odkrył, jak bardzo kocha Boga, jak tęskni za Nim. Kiedy wrócił do domu, zaczął płakać. Zamknął się w swoim pokoju,żona była zdziwiona, zamknął się w swoim pokoju i płakał, przez kilka ładnych godzin. A potem przyszła mu tak wielka ochota rozmawiania z Bogiem, tak głębokiej modlitwy, że nie mógł przestać mówić różańca, bo tę modlitwę jedyną pamiętał jeszcze z dzieciństwa. Chciał się „wymodlić”. Nie mógł się nasycić tą modlitwą. Wydawała się mu ona czymś wspaniałym, pięknym, niezwykłym. I właśnie kiedy ktoś opowiadał mi historię tego człowieka, zrozumiałem, jak bardzo prawdziwe są słowa św. Augustyna: „Szukałeś mnie Panie, a ja szukałem Ciebie na zewnątrz – wśród rzeczy, bytów, wśród wszystkich spraw, które mnie otaczają, a Ty byłeś we mnie. We mnie budziłeś wszystkie najpiękniejsze pragnienia, Ty mówiłeś we mnie do mnie, ale mnie tam nie było”. Zaglądaj do swojego wnętrza, prowadzić życie duchowe – to właśnie jest ludzkie zadanie. O tym, jak to robić, porozmawiamy w następnym spotkaniu. Serdecznie zapraszam.
This post is also available in: English (angielski) Español (hiszpański)