Ewangelizacja ubogich
Zobacz video
Napisy w twoim języku zamieszczone są w opcjach odtwarzacza YouTube.
Słuchaj
Przeczytaj
Przeczytaj
Misja Zgromadzenia – Ewangelizacja ubogich
Ojcze Generale, kim jest redemptorysta. Jesteśmy pośród wielu innych Zgromadzeń zakonnych, co czyni nas innymi od pozostałych?
To naprawdę bardzo dobre pytanie, szczególnie w świecie, w którym żyjemy w dzisiejszych czasach. Co to znaczy być redemptorystą, i czym bycie redemptorystą różni się od bycia franciszkaninem, karmelitą, czy jezuitą? Są różnice. Myślę że najważniejszą rzeczą jest by być komplementarnym, uzupełniać się. Wszyscy jesteśmy przeznaczeni do tego, by budować Kościół, Lud Boży i by służyć światu. Ale Bóg wzywa nas w bardzo szczególny sposób. To co mnie zawsze uderza, to że w centrum bycia redemptorystą są 3 rzeczy: po pierwsze człowiek musi być oddany całkowicie Jezusowi, Głosicielowi, Ewangeliście, Odkupicielowi. Po drugie, ktoś kto podąża za Jezusem, robi to we wspólnocie, robimy to razem. Nigdy nie znajdziesz, lub nie powinieneś znaleźć redemptorysty samotnika. On zawsze jest z innymi redemptorystami, bo my razem podążamy za Jezusem. Po trzecie, redemptorysta musi być pośród ubogich, pośród ludzi, którzy są opuszczeni, na marginesie społeczeństwa. To są trzy czynniki, które razem są w centrum, w sercu naszego powołania. Oczywiście, podążamy za Jezusem, czynimy to we wspólnocie, a Jezus posyła nas do tych najmniejszych z jego braci i sióstr.
Mógłbym mieć bardziej osobiste pytanie? Co oznacza dla Ciebie, jako redemptorysty, podążanie za Chrystusem Odkupicielem?
Po pierwsze oznacza to, że to On ma być w centrum mojego życia. Oznacza to, że ja nie znam Go tylko jako Odkupiciela, który żył, zmarł i zmartwychwstał 2000 lat temu. Znam Go żywego dzisiaj. Oznacza to, że muszę się modlić, muszę z Nim rozmawiać, muszę utrzymywać z Nim relację, która jest żywa. On jest ze mną, On jest obok mnie. Czasami o tym zapominam, czasem On nie jest w centrum mojego życia, czasem pozwalam wkraść się tam czemuś innemu, ale chcę, by to właśnie Jezus był w centrum mojego życia. Cokolwiek więc robię z innymi ludźmi, gdy chodzi o inne relacje, one są ukształtowane przez Jezusa i moją przyjaźń z Nim. On jest moim bratem, moim przyjacielem, moim Odkupicielem, moim Bogiem. Muszę z Nim rozmawiać, nawet bardziej osobiście niż z Tobą teraz, rozmawiać z Nim, jak to powiedzieć… On zna mnie, na wskroś, ale ja muszę też pozwolić się mu tak poznać. To właśnie oznacza dla Mnie podążanie za Chrystusem.
Bardzo osobiste świadectwo. Ojcze Generale, wiemy, że nasz założyciel Alfons Liguori, założył Zgromadzenie odpowiadając na potrzeby świata w którym wtedy żył, ale czasy się zmieniły. Czy dzisiaj mamy takie same potrzeby i wyzwania?
W pewnym sensie są one takie same, bo chociaż świat i czasy się zmieniają, ciągle są ludzie żyjący na marginesie społeczeństwa, zawsze są ludzie na peryferiach społeczeństwa. Święty Alfons w swoim czasie zobaczył, że podczas gdy jedni ludzie przeprowadzili się do wielkich miast, np. Neapolu, to reszta, która pozostała na wioskach, ludzie którzy pracowali w górach, rolnicy i wieśniacy pozostali na marginesie, nie mieli głosu. Zazwyczaj byli oni bardzo biedni i często nie mieli też księdza, który by ich wysłuchał i zatroszczył się o nich. Dzisiaj najbardziej opuszczonymi nie muszą być ubodzy wieśniacy w górach południowych Włoch. Mogą to być ludzie w wielkich miastach, mogą to być młodzi ludzie, którzy nie mają kogoś, kto mógłby ich wysłuchać, którzy uważają, że Kościół jest dla dziadków i rodziców. Mogą to być migranci, którzy opuścili swój dom i kulturę. Zawsze znajdą się ludzie na peryferiach. Papież Franciszek przypomina, że musimy wychodzić na margines społeczeństwa, zarówno ten geograficzny, do miejsc, gdzie nikt nie chce pójść, ze względu na wygodne życie; jak i margines egzystencjalny do ludzi, którzy mogą żyć pośród nas, ale są praktycznie niewidzialni. Mogą to być ludzie starsi, mogą to być młodzi. To będzie się zmieniać w różnych społeczeństwach. To, co miał św. Alfons, to serce dla ludzi wykluczonych, ludzi na marginesie. On chce od nas, redemptorystów, byśmy mieli serce dla ludzi na marginesie, i byśmy do nich poszli, nawet, gdy nie będzie to łatwe.
Mówiąc o społeczeństwie, można zaobserwować że ówczesne społeczeństwo jest społeczeństwem indywidualności. Przeczytałem, że selfie jest najprawdopodobniej najbardziej popularnym rodzajem zdjęć, które robią młodzi ludzie. Jednocześnie ludzie boją się samotności, braku przyjaciół. Jak my, jako redemptoryści, możemy im pomóc, jak możemy zainspirować ich naszym sposobem życia?
Wrócę, do tego, co kardynał Tagle powiedział redemptorystom na Filipinach. Był on na kapitule naszych braci na Filipinach. Zapytali go, jaki według niego jest największy wkład, największa zasługa jaką można uczynić? Odpowiedział; prowadźcie życie wspólnotowe. Nie bądźcie pensjonatem, gdzie każdy ma swój pokój i jest najedzony. Prowadźcie życie wspólnotowe, i dawajcie świadectwo tego, że każdy powołany jest do życia wspólnotowego. Nawet więcej, w świecie, w którym żyjemy dzisiaj, upewnijcie się, że wasze wspólnoty są międzykulturowe. Jest to piękne świadectwo, gdy ludzie z różnych krajów, kultur czy nawet języków tworzą razem wspólnotę. Razem tworzymy rodzinę. To bardzo inspirujące, że po prostu będąc tym, kim jesteśmy, dajemy światu podarunek, bo pokazujemy ludziom coś innego, że oni mogą żyć we wspólnocie, mogą mieć przyjaciół i normalne relacje. Wróćmy do czasów, gdy pisał św. Alfons. Nie było wtedy selfie, ani innych tego typu rzeczy, ale on wciąż był zaniepokojony ludźmi, którzy byli opuszczeni, samotni i nikt o nich się nie troszczył. W jednej ze swoich książek „Poufny i nieustanny dialog z Bogiem” św. Alfons mówi, że musimy pamiętać, że nikt, żaden brat i żadna siostra, nawet ojciec czy matka nie pokochali Cię bardziej niż Bóg Cię kocha. Jeśli o tym pamiętasz, możesz stać się przyjacielem Boga, i przyjacielem ludzi wokół siebie, stać się przemieniony. To część naszej misji, jako redemptorystów, by doskonalić ten rodzaj ewangelicznej przyjaźni zakorzenionej w naszej relacji z Bogiem, który stworzył nas z miłości.
Ojcze Generale, nasze Zgromadzenie nazywane jest misyjnym. Co to znaczy, do kogo jesteśmy posłani przez Najświętszego Odkupiciela?
Po pierwsze, jak sam mówisz, nasze Zgromadzenie jest „misyjne”. Dla tych którzy nie wiedzą skąd ono pochodzi: Słowo „misyjny”, , wywodzi się ze słowa „być posłanym”. Jesteśmy posłani przez Boga na jego misję, dla jego celu, zamiaru na tym świecie. Maria Celeste Crostarosa mówi o posłaniu przez Ojca dla odkupienia świata. Do kogo jesteśmy posłani z tą wiadomością? Do kogo Jezus chce, abyśmy szli w szczególności? Nasze konstytucje i statuty mówią nam bardzo wyraźnie, że jesteśmy posłani do każdego, który nie słyszał o Ewangelii jako o Dobrej Nowinie, do każdego, któremu kościół nie jest w stanie zapewnić wystarczających środków zbawienia, każdego kto czuje się odcięty, opuszczony, samotny. To są pierwsze zasady. Idąc dalej czytamy, że pośród wszystkich do których jesteśmy posłani, musimy mieć specjalne serce i miłość do ubogich. Ponieważ są mniej zaradni, mają, a my możemy im pomóc odkrywać wartość i znaczenie ich życia. To są ubodzy materialnie. Nasze konstytucje i statuty mówią nam, że jesteśmy posłani do migrantów, do młodych ludzi, ludzi odsuniętych od kościoła ze względu na krzywdę, której tam doznali. Jesteśmy posłani do rozbitych rodzin i do ludzi starszych. Czasami są to najbardziej opuszczeni ze wszystkich, ponieważ ich dzieci urosły i wyprowadziły się, czasem nawet to innego kraju, i nie ma nikogo, kto zatroszczyłby się o nich. W niektórych społeczeństwach Europy ludzie umierają samotnie i nikt ich nie znajduje. Jesteśmy posłani do tych, którzy naprawdę są w niebezpieczeństwie bycia opuszczonymi, zapomnianymi, niewidzialnymi. To są ci, do których jesteśmy posłani. Mamy misję, jesteśmy posłani przez Boga. Mamy ludzi, do których wiemy że powinniśmy pójść. Mamy wiadomość. Ta wiadomość to Odkupienie, wolność, ta wiadomość to jesteś kochany, jesteś wartościowy, coś znaczysz. Te trzy zasady razem wzięte mówią nam, co redemptoryści powinni czynić dzisiaj. Na różne sposoby w przeszłości, ale budując na tradycji którą odziedziczyliśmy od Alfonsa.
Ojcze Generale, jakie są zwyczajne środki wypełniania naszej misji i czy jest jakiś uprzywilejowany sposób prowadzenia duszpasterstwa, niesienia Dobrej Nowiny światu?
Co rozpoczęliśmy ze świętym Alfonsem w Neapolu w XVIII w.? Takim uprzywilejowanym sposobem niesienia dobrej nowiny ubogim i opuszczonym było głoszenie misji parafialnych. Kiedy on wychodził głosić misję w parafii, nie głosił tylko w kościele. Misjonarze odwiedzali każdy dom. Ojcowie i bracia pukali w każde drzwi. Jeśli zauważyli, że jakaś rodzina nie przychodzi do kościoła, podejmowali specjalny wysiłek, żeby do nich dotrzeć. Godzili wrogów, którzy ze sobą walczyli. Działo się to w małych wioskach i wielkich miastach, czasem nawet w rodzinach. Zawsze umożliwiali sakrament spowiedzi, ponieważ Bóg pragnie świata pojednanego. Głoszenie jednakże zajmowało centralne miejsce w misji redemptorystowskiej. Kiedy św. Klemens przybył do Warszawy do kościoła św. Benona redemptoryści nie mogli głosić misji parafialnych. Próbowali, lecz rząd im nie pozwolił, nie pozwalali im też inni przedstawiciele duchowieństwa. Co zrobił św. Klemens? Uczynił ze świętego Benona miejsce przyjęcia, gdzie każdy mógł przyjść. Klemens widział też inne potrzeby, m. in. edukacji. Było tam wiele sierot Klemens wypełniał nasz charyzamt: Głosić im Dobrą Nowinę, odpowiadając jednocześnie na ich potrzeby, nie zapominając o głoszeniu Słowa Bożego i dając świadectwo przez nasze duszpasterstwo. To się rozwinęło. Klemens pozwolił robić świeckim więcej rzeczy. W ten sposób Bóg dobudował coś do tradycyjnego sposobu bycia redemptorystą. Jest to bardzo ważne i nie możemy zapominać o tym aspekcie duszpasterstwa. Potem redemptoryści poszli z migrantami w kierunku Ameryki. Klemens marzył o tym, ale nigdy mu się to nie udało. Gdy ojciec Passerat, który zastąpił Klemensa za Alpami, zaczął wysyłać tam redemptorystów, św. Jana Neumanna i innych którzy wyjechali do Ameryki, by towarzyszyli migrantom. Tam musieli zakładać parafie, rozwijać katechezy, szkoły katolickie, i tak nasze duszpasterstwo, nasz sposób prowadzenia misji urósł. Dzisiaj mamy komunikację, której nie było do tej pory. Mamy media, media społecznościowe, telewizję, radio jak Radio Maryja w Prowincji Warszawskiej razem z telewizją Trwam i wieloma innymi środkami, którymi można dotrzeć z tą samą wiadomością. Myślę, że bardzo ważnym jest, by nie uważać, że istnieje tylko jeden sposób robienia tego. Duch Święty inspirował wiernych redemptorystów do znajdywania nowych sposobów do wypełniania naszej misji. Jednak nigdy nie zaprzestaliśmy głosić, nie zaprzestaliśmy duszpasterstwa, posługiwania w parafiach, bycia blisko ludzi słuchając spowiedzi. Dodaliśmy jednak coś nowego, nową możliwość. Myślę że to bardzo ekscytujące.
Aby podsumować, chodzi po prostu o głoszenie oraz posiadanie otwartych oczu i serca, jaki podpowiada nam Duch Święty.
Dokładnie! Chodzi o odpowiadanie na realne potrzeby wokół nas. W ten sposób Duch Święty pomaga nam odczytywać znaki czasu. Prawdziwe potrzeby wokół nas. Jeśli będziemy to robić, będzie to wypełnienie naszej misji, tej misji, której spełnienia chciałby od nas św. Alfons i do której wzywa nas Jezus.
Ojcze Generale, wiele podróżujesz, jest to część twojej posługi jako Generała, odwiedzasz wiele wspólnot redemptorystowskich, jaka jest cecha charakterystyczna, co mają ze sobą wspólnego te wspólnoty?
Myślę, że jest kilka rzeczy, które zawsze wydają mi się niezwykle ważne, gdy patrzę na redemptorystów na całym świecie. Miałem przywilej bycia w ponad 70 krajach jak powiedziałeś, a nigdy nie spodziewałem się że opuszczę Kanadę. Co mamy wspólnego? Po pierwsze, jest wielka umiłowanie Jezusa Chrystusa, szczególnie w Najświętszym Sakramencie, widzę to w każdej redemptorystowskiej wspólnocie. Zbierają się w obecności Jezusa w Najświętszym Sakramencie, by celebrować Eucharystię, by się modlić, by być razem jako wspólnota i to jest w sercu każdej redemptorystowkiej wspólnoty. To naprawdę mnie inspiruje, to jest absolutna podstawa – nasza bliskość do Jezusa. Po drugie, mają niezwykłą miłość do Maryi. Zobacz na te wszystkie sanktuaria, które mamy, które zachęcają do oddania się Maryi. Zapraszają ludzi do środka, by dostrzegli Maryję jako ich matkę. Nasza Matka Nieustającej Pomocy jest naprawdę Matką dla Ludu Bożego. To nasuwa mi trzecią cechę charakterystyczną, bliskość do ludzi. Redemptoryści chcą być blisko ludzi, jak matka lub ojciec jest blisko swoich dzieci. Oni chcą być naprawdę jak najbliżej ludzi, którym mają służyć. Nie tylko, by dobrze wykonać uczynki miłosierdzia, a potem wrócić do przytulnego domu, zamknąć drzwi i żyć swoim życiem. Nie, oni chcą naprawdę żyć blisko ludzi. Te trzy cechy charakteryzują nas wszędzie. Są państwa, gdzie nie możemy otwarcie mówić o Jezusie. Wiele państw, gdzie nasza obecność traktowana jest jak cierń w ciele społeczeństwa, z różnych powodów. Są to państwa komunistyczne, ale i również te w niektórych częściach Azji, gdzie są małe, malutkie wspólnoty, które nie mają możliwości głoszenia takiego, jakie jest możliwe w Polsce, Brazylii czy Kolumbii. Nie ma tam wielkich misji, tłumów w kościele, ale są te trzy cechy charakterystyczne: bliskość do Jezusa, szczególnie w Najświętszym Sakramencie, bliskość do Maryi i szerzenie miłości do niej jako matki wszystkich ludzi. Bóg kocha ją czule jako Matkę. Po trzecie, bliskość do ludzi, prawdziwych ludzi. Myślę, że te trzy cechy charakteryzują nas i rzeczywiście wywodzą się z naszego ducha.
Ojcze Generale, pamiętasz może misję lub duszpasterstwo, sposób prowadzenia duszpasterstwa, który dotknął Cię najbardziej, ponieważ był bardzo wymagający, ambitny lub może po prostu bardzo owocny?
Myślę, że jest wiele historii, które mogę opowiedzieć i kilka z nich jest naprawdę niezwykłych. Myślę na przykład o redemptorystach z Wietnamu, którzy mieli tam misje pośród ludzi na wzgórzach, rdzennych, tubylczych mieszkańców. Prowadzili te misje przez ponad 50 lat i po tych 50 latach było tam około 56 000 nawróceń na chrześcijaństwo, katolizycm. Tak, ponieważ redemptoryści do nich idą, są blisko nich, nauczyli się ich języka, ułożyli hymny z podstawowych prawd katechizmu, a oni to zaakceptowali, widzimy ich odpowiedź. To naprawdę porusza serca. Także w Brazylii, w sanktuarium naszej Matki w Aparecidzie możesz spotkać od 20 000 do 25 000 ludzi, którzy przynoszą tam swoje potrzeby, ludzi naprawdę zdesperowanych. Czasami jest to ich ostatnia szansa, ale zawsze jest tam redemptorysta, który ich przywita. Jeśli przejdziesz się wokół kościoła w Aparecidzie i nie spotkasz nikogo, kto by do Ciebie podszedł i powiedział: Niech Bóg Cię błogosławi, jak się masz? – musiałbyś się naprawdę sporo natrudzić, ponieważ ich styl jest taki, że dobrze witając, głosimy już Dobrą Nowinę. Powinieneś też być tam podczas posługi pojednania, zobaczyć ludzi, którzy przystępują do Komunii, do sakramentu spowiedzi. Czasem widać łzy spływające im po twarzy. Mogę pomyśleć i przechodzić po coraz to kolejnych miejscach, w których byłem i widziałem taki rodzaj posługi. Misjonarze na Filipinach, w Indonezji, gdzie głoszenie misji parafialnych nie trwa tydzień bądź dwa tygodnie w kościele. To są trzy, cztery, to jest pięć miesięcy w małych, odizolowanych wioskach nauczania ludzi, przyprowadzania ich do kościoła, głoszenia. W ten sposób budują oni małe wspólnoty chrześcijańskie, które mogą kontynuować ten apostolat głoszenia dobrej nowiny innym. Misjonarze redemptoryści dzielą swoje życie, jedzenie, akomodacje – czasem w tych miejscach brakuje bieżącej wody. Widzisz to i mówisz – to oznacza bycie redemptorystą misjonarzem i bycie blisko ludzi. Tak, jest bardzo dużo historii do opowiedzenia.
Ojcze Generale, wspomniałeś przed chwilą o ewangelizacji. Jest teraz, nie takie nowe, ale głośne wezwanie Kościoła, że mamy ewangelizować. Co robią redemptoryści, aby odpowiedzieć na to wezwanie Kościoła?
Myślę, że najlepszą odpowiedzią jest to, że my ciągle kontynuujemy naszą misję ewangelizacyjną. Mamy grupy, które studiują, jak ewangelizować pod kątem panującego sekularyzmu. Mamy grupę, która uczy się, jak ewangelizować w dialogu z muzułmanami. Uczymy się też tego, co to znaczy ewangelizować w dzisiejszym świecie. Ale dużo, dużo więcej redemptoryści robią używając swoich nóg. Oni idą, by nieść Dobrą Nowinę ludziom. Idą podejmować duszpasterstwo, idą spotkać się z młodymi ludźmi tam, gdzie oni są. Czasem nie używają do tego swoich nóg, może to być przez myszkę ich komputera, gdy wchodzą do świata cyfrowego, gdzie żyje teraz tak wielu młodych ludzi. Ale to są tylko środki, to są tylko instrumenty. Kiedy myślę o ewangelizacji i redemptorystach, myślę o tym co papież Franciszek napisał w Evangelii Gaudium, gdzie pisał tak: to nie jest to samo znać Chrystusa lub nie znać Go, to nie jest to samo kroczyć z Nim każdego dnia lub nie iść z Nim ani razu. To nie jest to samo żyć tak, że Bóg naprawdę się dla mnie liczy tu i teraz lub żyć tak, jakby Bóg w ogóle nie istniał. Jeśli naprawdę w to uwierzymy, możemy pomóc się temu rozprzestrzeniać: rozmawiając z innymi, przez sposób naszego życia, przez sposób naszej modlitwy, przez nasz uśmiech do drugiej osoby, przez sposób w jaki się witamy. I myślę, że redemptoryści znani byli z rozmawiania z ludźmi w kościele. I co o nich mówili? Ci ojcowie, ci bracia naprawdę się o nas troszczą. Gdybym kiedykolwiek usłyszał: on o nas nie dba, czas się przenieść, nie powinno go tutaj być. Ale ja tego nie słyszę. Co widzę, to nasi bracia, oni wychodzą, oni ewangelizują. Myślę, że to jest to, z czego papież Franciszek byłby naprawdę dumny, gdziekolwiek nasi bracia są. Mam taką nadzieję!
Miejmy nadzieję! Dziękuję bardzo Ojcze Generale!
Dziękuje Ojcze Grzegorzu!
Autor: o. Michael Brehl CSsR
o. Grzegorz Ruszaj CSsR
Tłumaczenie: br. Dominik Król CSsR
This post is also available in: English (angielski) Español (hiszpański)