Wspólnota niezłomnej wiary

Zobacz video

Napisy w twoim języku zamieszczone są w opcjach odtwarzacza YouTube.

Przeczytaj

Wspólnota otwarta
Świadek: Redemptoryści męczennicy z Cuenca
– wspólnota niezłomnej wiary

 

Znajdujemy się w Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Madrycie, przed kamienną płytą, która chroni relikwie sześciu redemptorystów z Cuenca (Hiszpania). To redemptorystowska wspólnota męczenników.

W naszych Konstytucjach (pod numerem 43.) możemy przeczytać o wspólnocie, że tą pierwszą, pierwotną jest wspólnota naturalna – wspólnota wiary, która musi być otwarta na otaczający ją świat i pomagać zakonnikom rozeznawać i odczytywać znaki czasu, jakie poprowadzą ją do zaadaptowania się do panujących warunków w celu kontynuowania ewangelizacji. Redemptoryści nie są wyłączeni ze społeczeństwa – żyją w nim, przynależą do wspólnoty, którą tworzą ludzie, wśród których posługują i dla których mają być zaczynem świadectwa nadziei i Ewangelii. To, o czym czytamy w Konstytucji 43., jest tym, czym żyło tych sześciu misjonarzy, członków Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela. Wspólnota służyła im za „warsztat”, w którym żyli swoim misyjnym powołaniem i odczytywali znaki czasów, w jakich przyszło im realizować swoją posługę, czyli podczas prześladowań religijnych. Wspólnota była też jakby „pracownią” odpowiadania z wiernością na powołanie – z całą wiarą, którą posiadali.

Kiedy z powodu hiszpańskiego powstania wojskowego w Afryce (20 lipca 1936 roku) wybuchły prześladowania religijne, wspólnota z Cuenca rozproszyła się po zaprzyjaźnionych rodzinach. W dniach 25-26 lipca odbywał się pobór do wojska. Aby nie ryzykować przyszłości osób, u których się zatrzymali, redemptoryści zdecydowali się szukać innych, bardziej bezpiecznych kryjówek. Ojcowie Cyriak Olarte i Michał Goñi uciekli wraz z kapłanem Henrykiem Garcíą; ojcowie Józef Ksawery Gorosterratzu, Julian Pozo i brat Wiktor Calvo poprosili o pomoc w seminarium, które było chronione przez Gwardię Cywilną. Reszta wspólnoty uciekła do azylu Sióstr od Ubogich i tam, w klimacie modlitwy, braterskiej jedności i codziennej Eucharystii, przygotowywali się na męczeństwo.

30 lipca 1936 roku ojciec Olarte przekazał ojcu Goñi: „Pojutrze będzie uroczystość św. Alfonsa i być może spędzimy ją w niebie”. Ojciec Michał odpowiedział: „W zasadzie nie ma męczenników w zgromadzeniu… Może będziemy pierwszymi”. Te prorocze słowa stały się rzeczywistością 31 lipca o godzinie 9:30 nad ranem. Tuż po celebracji Eucharystii zapukano do drzwi ks. Henryka Garcíi. Dwóch wspomnianych redemptorystów zostało zabranych przez grupę milicjantów. Byli popychani, obrzucani wyzwiskami, krzykami i szyderstwami. Wzięto ich do Hoz del Huécar, gdzie zostali brutalnie pobici, a następnie rozstrzelani. Czekała ich długa agonia przy rzece Huécar. Tam jeden drugiemu udzielił rozgrzeszenia; umierając, powierzyli swoje życie Panu.

Duchowni przebywający w seminarium zdali sobie sprawę, że doszło do pierwszego przypadku śmierci za wiarę, którzy przydarzył się aresztowanym redemptorystom. Kilka dni później zamordowano biskupa i jego sekretarza. W ten sposób wszyscy, którzy schronili się w seminarium, odkryli, że czeka ich ta sama przyszłość i zaczęli przygotowywać się na męczeństwo. 9 lipca ojciec Julian Pozo, kapłan, który chorował przez całe życie (od dwudziestu dwóch lat posługiwał wiernym), a który poświęcił się spowiadaniu, słuchaniu i… uśmiechaniu (zawsze miał na ustach uśmiech!), został pojmany wraz z dziekanem katedry. Obydwaj zostali zabici na drodze w pobliżu Cuenca. Przypuszczamy, że tym, którzy zamordowali ojca Pozo, duchowny również okazał pogodne oblicze.

Następnej nocy przyszła kolej na ojca Ksawerego Gorosterratzu i brata Wiktora Calvo. Zostali pojmani wraz z grupą księży z seminarium i zamordowani obok muru cmentarza.

Widzimy, że wszyscy przyjmowali swoje męczeństwo w sposób wspólnotowy: po dwóch, po trzech… Przeżywali je z innymi osobami, niekoniecznie redemptorystami (kapłanami diecezjalnymi i niektórymi świeckimi).

Przypadek ojca Piotra Romero był inny. Żył w azylu Sióstr od Ubogich do września 1937 roku. W momencie, w którym Komitet Rewolucyjny przejął kontrolę nad tym miejscem, niemożliwe już było odprawianie Eucharystii. Zakonnik zdecydował się wyruszyć. Uciekł z jedną z zaprzyjaźnionych rodzin i przyjmował wszystkich, którzy chcieli się u niego wyspowiadać i uczestniczyć we mszy świętej. Ktoś jednak na niego doniósł. Ojciec Piotr został wezwany do złożenia zeznań. Aby nie wystawić nikogo na niebezpieczeństwo, zdecydował się żyć na ulicy, spać pod gołym niebem i, nosząc wciąż habit redemptorystowski, prosić o jałmużnę i spieszyć do każdego, kto prosił o sakramenty (spowiedź, mszę oraz chrzest). Żył jak prawdziwy misjonarz wśród trudnych warunków. Był wyszydzany przez dzieci, które go popychały i rzucały w niego kamieniami. W ten sposób pełnił swoją posługę aż do czerwca 1938 roku, kiedy został zatrzymany i zamknięty w więzieniu. Tam, wyczerpany wieloma cierpieniami, zmarł dnia 4 lipca 1938 roku. On również nie był w swojej wierności sam, dochował jej wraz z innymi kapłanami i świeckimi, którzy razem z nim znaleźli się w więzieniu z powodu wyznawanej wiary.

Ci współbracia, misjonarze i męczennicy zarazem przypominają nam chrześcijanom (zakonnikom, redemptorystom, świeckim…), jak ważne jest życie wspólne i jak istotna jest wspólnota. Powinna być ona warsztatem życia braterskiego i pracownią duchowości, tak byśmy mogli stawiać czoła wyzwaniom, jakie kładą przed nami społeczeństwo i historia. Wspólnota musi nas usposobić do wierności i bycia zaczynem Królestwa Bożego pośród naszego społeczeństwa. To ona pomaga nam odczytać na nowo znaki czasu i dawać świadectwo naszej wiary.

Autor: Antonio M. Quesada Montoro CSsR
Tłumaczenie: Hubert Starzycki

This post is also available in: English (angielski) Español (hiszpański)


Aktualności