Znaczące milczenie

Zobacz video

Napisy w twoim języku zamieszczone są w opcjach odtwarzacza YouTube.

Przeczytaj

Znaczące milczenie

Z Andrzejem Lewkiem – koordynatorem ruchu Mężczyzn św. Józefa w Polsce rozmawia Dariusz Dudek.

Do dzisiejszej rozmowy Kościół Męsko-katolicki mamy bardzo dobre tło – i to nie tylko tego bardzo sympatycznego pomieszczenia, ale też miejsca, w którym się znajdujemy, czyli parafii pw. św. Józefa w Krakowie, a dokładnie w salce, zwanej „Kamieniołomami”, gdzie na co dzień spotykają się Mężczyźni św. Józefa. Mam wielką przyjemność rozmawiać z panem Andrzejem Lewkiem, który jest liderem tej wspólnoty – witam serdecznie!

 Również witam serdecznie!

Zdaję sobie sprawę, że ten „Kamieniołom” to nie jest Pana codzienne miejsce pracy i życia. Czym zajmuje się Pan na co dzień?

Na co dzień jestem informatykiem, który pracuje w korporacji – pełne 8 godzin każdego dnia, więc mam co robić – a oprócz tego zajmuję się swoją rodziną, którą, dzięki Bogu, mam. Mam kochaną żonę i wspaniałe dzieci, więc to jest wielkie błogosławieństwo, którego doświadczam na co dzień. A dodatkowo zajmuję się koordynacją ruchu Mężczyzn św. Józefa w Polsce i też trochę w krajach ościennych.

Mężczyźni św. Józefa w Polsce nie powstali, z tego, co mi wiadomo… Czy może Pan przybliżyć początki tej wspólnoty?

W Polsce czy na świecie?

Zacznijmy od świata, a potem powoli wyemigrujemy do Polski.

Ja się trochę z tego śmieję, ale mówiąc szczerze – to trzeba powiedzieć wprost – że Mężczyźni św. Józefa powstali z zazdrości. W Stanach Zjednoczonych na przełomie wieków bardzo prężnie rozwijał się ruch Promise Keepers, który jest – czy był – ruchem protestanckim bardzo intensywnie oddziałującym na mężczyzn w całych Stanach Zjednoczonych, zarówno protestanckich, jak i katolickich. I pewnego dnia biskupi Nowej Anglii zapytali dlaczego nie ma odpowiednika katolickiego? Dlaczego nie ma ruchu, który by docierał do katolickich mężczyzn i w jakiś sposób próbował po katolicku formować mężczyzn do męskości? Zaprosili liderów różnych wspólnot z okolic po to, by zachęcić ich i zaprosić ich do stworzenia ruchu dla mężczyzn. I był tam Donald Turbitt, który pomyślał: „W sumie… dlaczego nie Mężczyźni św. Józefa?”. Na bazie tej rozmowy, na bazie tej inspiracji biskupiej, zaczęły powstawać grupy Mężczyzn św. Józefa przy parafiach w Nowej Anglii. Donald jest z Rhode Island, więc te wspólnoty powstawały głównie tam, ale objęły też swoim oddziaływaniem okoliczne stany. I tak to się zaczęło w Stanach Zjednoczonych, myślę z 20 lat temu albo i więcej.

Dlaczego święty Józef? Dlaczego on jest patronem? Myślałem o tym trochę ­– nie było bardziej „aktywnych” mężczyzn? O świętym Józefie wiemy zaledwie parę zdań z Pisma Świętego i wiemy, że milczał – dlaczego akurat on jest takim dobrym patronem dla mężczyzn?

Myślę sobie, że to jest bardzo znaczące milczenie – to nie jest tak, że milczał, bo nie miał co powiedzieć. Myślę, że to, co jest szczególnego w św. Józefie, to jego zasłuchanie. On naprawdę potrafił słuchać – potrafił słuchać Pana Boga, potrafił odkrywać Jego prowadzenie, Jego głos i był bardzo zdeterminowany do tego, by realizować to, do czego Pan Bóg go zaprasza, to, do czego Pan Bóg go wzywa. To wszystko miał w sercu, to było jego pragnieniem i to pragnienie realizował na co dzień poprzez służbę. Służąc Świętej Rodzinie, służąc swojej małżonce – Maryi, służąc swojemu adoptowanemu synowi Jezusowi. Myślę sobie, że taka postawa mężczyzny, który jest bardzo wrażliwy na Boże prowadzenie, na Boży głos, który nie waha się opowiadać na to, do czego Pan Bóg go wzywa, robić to, realizować to.

Jak rozumiem, Mężczyźni św. Józefa spotykają się tutaj, na spotkaniach co miesięcznych. Ale czy działacie też w innych miejscach w Polsce?

Tak. Generalnie Mężczyźni św. Józefa spotykają się – nie mam dokładnych danych, ale kiedy liczyliśmy to 2 lata temu, na potrzeby Oblężenia Jasnej Góry, to wyszło, że było około 80 miejsc w Polsce, gdzie gromadzą się Mężczyźni św. Józefa.

Przyjęło się mówić o Kościele – generalnie, czy może szczególnie w Polsce – jako o Kościele żeńsko-katolickim. W jednej z wypowiedzi Donalda Turbitta usłyszałem, że zadaniem mężczyzn w Kościele jest przywrócić równowagę. Nie wyprzeć kobiety – broń Boże – tylko przywrócić równowagę. Jak ta równowaga ma wyglądać?

Moje doświadczenie mówi, że każdy mężczyzna potrzebuje męskiej grupy, potrzebuje środowiska wsparcia. Ja wiem, że tutaj narażam się niektórym, którzy mówią, że do nieba idzie się parami, ja odpowiadam za zbawienie żony, a żona za zbawienie moje – tak, to wszystko jest prawda, ale nasze doświadczenie pokazuje, że w relacji z żoną nie jesteśmy w stanie przepracować pewnych spraw, pewnych tematów.

Żeby nie szukać daleko – taki bardzo męski problem, jakim jest czystość – w małżeństwie oraz w każdym innym stanie… Zrobiliśmy kilka lat temu warsztaty na temat czystości. Ten warsztat wakacyjny nazywał się „Bardzo męskie wakacje”, bo dotykaliśmy bardzo męskiego problemu. Wzięliśmy taką książkę, dobrą – wprawdzie protestancką, ale dobrą książkę – „Bitwa każdego mężczyzny”, która mówi właśnie o czystości. Oczywiście uzupełniliśmy tę książkę o Eucharystię i o adorację, jako te miejsca, gdzie jako mężczyźni odzyskujemy siłę i jesteśmy w stanie w Bogu pokonywać naszą grzeszność czy nasze problemy. Książka ta była na tyle ważna, że wielu z nas ją czytało i dużo rozmawialiśmy na ten temat. I pewnego dnia na spotkanie przyszedł jeden z naszych kolegów i mówi: „Wiecie co? Ja mam problem”. „No jaki?”. „Więc tak… moja żona też przeczytała tę książkę i przyszła do mnie i zapytała: «Andrzej, powiedz mi – czy wy naprawdę tak myślicie?»”.

Myślę sobie, że nasze myślenie – myślenie kobiet i myślenie mężczyzn – w takim podstawowym temacie, jak seksualność i czystość – jest diametralnie różne. My po prostu zupełnie inaczej myślimy i bardzo trudno wyobrazić sobie, że w drodze do świętości, w tym temacie, może mi pomóc moja żona. Dlatego uważam, że potrzebujemy relacji męskich i potrzebujemy takiej relacji wzajemnej odpowiedzialności, gdzie mężczyźni nie boją się zadawać sobie trudnych, kłopotliwych pytań dotyczących czystości, dotyczących uczciwości, pracy czy ojcostwa. To są życiowe tematy, w których drugi mężczyzna może mnie skonfrontować, może sprawdzić, jak sobie radzę.

Myślę, że to jest kluczowa sprawa, bo męstwa, męskości nigdy nie da kobieta, męskości nigdy sam sobie nie znajdę, ona musi być w jakiś sposób nadana – nie ma lepszego środowiska, niż wspólnota mężczyzn. Szczególnie, kiedy w czyimś życiu zabrakło ojca, który by to zrobił. Myślę, że ruch Mężczyzn św. Józefa, być miejscem przyjęcia męskości.

Myślę, że brakuje nam takiego punktu, w którym moglibyśmy powiedzieć, że jesteśmy inicjowani jako mężczyźni, gdzie jesteśmy uwalniani do odpowiedzialności. Ja nie chcę narzekać, ale patrząc na dzisiejszy świat dostrzegam, że młodzi mężczyźni bardzo długo rosną w takim miejscu, gdzie nie są za nic odpowiedzialni, a mogą wszystko. Kiedy popatrzymy na Izrael, to tam mężczyzna był odpowiedzialny za siebie wobec prawa od dwunastego roku życia. I działo się to od obrzędu inicjacji, którym była bar micwa. My tego nie mamy. Może czymś takim powinno być bierzmowanie. Może powinno być, ale na pewno nie jest, bo bierzmowanie, zamiast braniem odpowiedzialności za siebie, jest bardziej zwalnianiem się z odpowiedzialności za wiarę. Myślę sobie, że mamy tutaj zadanie domowe do odrobienia jako mężczyźni, ale też jako Kościół, żeby bierzmowanie naprawdę uwalniało nas do odpowiedzialności. Nie wiem jak…

Mimo wszystko trzeba jakoś próbować, szukać, podejmować jakieś działania. Jak wygląda wasze działanie jako Mężczyzn św. Józefa, wasza codzienna i całoroczna praca?

Mówiłem już o otwartych spotkaniach, które odbywają się tutaj nieprzerwanie od kilkunastu lat. Natomiast podstawą i fundamentem Mężczyzn św. Józefa jest program „72 godzin do zmartwychwstałego życia”. Można się zastanawiać, czy 72 godziny to dużo czy mało – to są 3 dni, 3 doby, 3 razy 24, bardzo prosty rachunek – 72 godziny. Przeciętny mężczyzna na Zachodzie w ciągu roku spędza przed telewizorem 720 godzin. A to jest tylko Zachód, bo kilka lat temu KRRiT opublikowała polską statystykę, z której wynika, że przeciętny Polak przed telewizorem spędza 1500 godzin rocznie. Kiedy patrzymy na 72 godziny, to to jest tylko 5% tego czasu, który marnujemy przed telewizorem. Czy to jest dużo? A mimo to mówimy, że „nie mam czasu”, „nie stać mnie na to”. Myślę sobie że czas to priorytet. Jeżeli pewnych rzeczy nie ustawimy wysoko w naszych priorytetach, to na pewno je zgubimy.

72 godziny to jest taki czas, który Jezus potrzebował, by przejść przez Paschę do zmartwychwstałego życia. I mamy takie przekonanie, że jeżeli będziemy wierni, oddając Panu Bogu 72 godziny w roku jako mężczyźni, to Pan Bóg zwróci nam to w zmartwychwstałym życiu w Nim. Mam takie przekonanie, że ten plan minimum jest planem wystarczającym do tego, by doświadczyć zmartwychwstania w Jezusie.

Na czym polega ten program? Po pierwsze zachęcamy do tego, żeby pilnować priorytetów, czyli żeby to, co jest pierwsze, było pierwsze; to, co jest mniej ważne, by zawsze było mniej ważne; żebyśmy się nie zgubili i nie powiedzieli: „no, praca jest najważniejsze, wszyscy inni muszą poczekać”. Nie, praca nie jest najważniejsza, chociaż jest ważna. Więc po pierwsze pilnujemy priorytetów, po drugie zapraszamy mężczyzn na comiesięczne spotkania w małej grupie – 2 godziny w miesiącu, ten czas można znaleźć, ten czas można poświęcić. To daje nam 24 godziny rocznie. Raz w roku zapraszamy mężczyzn na jednodniową konferencję, to jest takie 6 godziny  spędzone razem – dobrym przykładem takiego spotkania jest „Męskie Oblężenie Jasnej Góry”, które odbywa się co roku na Jasnej Górze i trwa właśnie około 6 godzin. I raz w roku zapraszamy mężczyzn na przeżycie weekendowych rekolekcji. To jest 42 godziny, z czego przeciętnie 16 i tak przesypiamy. Nie są to duże wymagania i myślę, że każdego z nas stać na to. Niestety, wmawiamy sobie, że nie mamy na to czasu. Zatem program 72 godziny jest takim fundamentem, w związku z tym te grupy, które powstają w różnych miejscach, dbają o comiesięczne spotkanie i dzielenie w małych grupach. Mamy świetne materiały, na przykład książka „Drogowskazy”, która na podstawie słowa Bożego i Katechizmu Kościoła Katolickiego przeprowadza mężczyzn przez 52 podstawowe tematy naszego męskiego życia.

Jakie są jeszcze inne formy naszego działania? Doświadczenie uczy nas, że kiedy żyjemy programem 72 godzin, to mamy pragnienie czegoś więcej. Tworzymy więc przestrzeń, w której można to „więcej” znaleźć, na przykład ja bardzo lubię aktywne męskie grupy. W jakiś dzień, najczęściej w sobotę, zbieramy się wcześnie rano po to, by razem zrobić coś głupiego; by razem coś przeżyć, by razem czegoś doświadczyć. Ostatnio byliśmy w jaskini – to nowe doświadczenie, kiedy w jaskini idzie się z dezynfektorem, żeby przypadkiem jakichś wirusów gdzieś nie złapać albo nie posiać – ale da się! Więc przeszliśmy razem jaskinię; chodzimy razem na ryby, chodzimy postrzelać z łuku, chodzimy powspinać się… bardzo lubimy chodzić po górach, chodzimy na narty; chodzimy też po to, by razem przeżyć jutrznię u kamedułów. To jest niesamowite doświadczenie, kiedy w adwentowe poranki idziemy o 5 rano spotkać się z ojcami kamedułami na wspólnej modlitwie liturgicznej.

Więc tych form jest bardzo dużo, właściwie jedyne, co nas ogranicza, to nasza wyobraźnia, to nasze pasje, hobby, zainteresowania, to wszystko można przekuć na przestrzeń męskiego spotkania, która bardzo otwiera nas na rozmowy o Panu Bogu, o wierze i o naszych męskich odpowiedzialnościach.

A jeśli ktoś chce realizować to swoje powołanie do bycia prawdziwym mężczyzną, ojcem w ruchu Mężczyzn św. Józefa, jak może to zrobić?

Najprościej jest zapisać się do grupy Mężczyzn św. Józefa, która istnieje przy jego parafii. Ale nie przy wszystkich parafiach są takie grupy – jest strona mezczyzni.net – tam są informacje, jest mapka różnych męskich grup, głównie Mężczyzn św. Józefa, ale nie tylko, więc myślę, że można znaleźć taką wspólnotę w swojej parafii albo w swoim otoczeniu. A jeżeli nie, to zapraszamy do tego, by ją założyć. Zapewniamy materiały, zapewniamy formację dla liderów, zapewniamy wsparcie grup, które już istnieją, które mogą przyjechać, pomóc: pomóc uruchomić coś, pomóc też w jakiś sposób prowadzić tę grupę przynajmniej przez jakiś czas i zachęcam do tego, by pytać Pana Boga… bo jeżeli powołuje nas do tego, byśmy stworzyli taką grupę, zainicjowali ją, to na pewno poprowadzi nas do ludzi, którzy nam pomogą. My ze swej strony deklarujemy gotowość wsparcia, poprowadzenia, zainicjowania takiej grupy oraz w formacji liderów. Zapraszamy!

Panie Andrzeju, bardzo serdecznie dziękuję za naszą rozmowę. Jeśli ktoś czuje, że Bóg go wzywa właśnie do tej wspólnoty, to tylko trzeba zrobić to, co św. Józef – zadziałać i pójść za tym Bożym głosem. Dzięki wielkie!

Dzięki wielkie!

This post is also available in: English (angielski) Español (hiszpański)


Aktualności