Zakon uczynił mnie piękną
Zobacz video
Napisy w twoim języku zamieszczone są w opcjach odtwarzacza YouTube.
Słuchaj
Przeczytaj
Czystość – Uczeń – Zakon uczynił mnie piękną
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Nazywam się siostra Antonia i należę do wspólnoty sióstr Misjonarek Najświętszego Odkupiciela (redemptorystek). Mam trzydzieści dwa lata, z czego już od czternastu żyję w klasztorze. Od kiedy noszę habit i żyję ślubami, nigdy nie żałowałam swojego życiowego wyboru.
Często od ludzi, których spotykam, słyszę: „Ty, taka młoda, taka piękna i poszłaś do zakonu? Dlaczego?”. Zazwyczaj te pytania pojawiają się ze współczucia, ale ja mam na nie taką odpowiedź: przed wstąpieniem do zakonu nigdy nie słyszałam takich słów, nikt mi nie mówił, że jestem taka młoda i ładna. W takim razie to oznacza, że to w zakonie taką się stałam, to właśnie życie blisko Boga i w Jego miłości czyni nas pięknymi siostrami.
Tak jak w małżeństwie zakochani obiecują jedno drugiemu miłość, wierność, szczerość i wzajemne oddanie, tak samo my w klasztorze przyrzekamy Bogu czystość, ubóstwo i posłuszeństwo. Dla kogoś to może wydawać się więzieniem, ale dla nas to prawdziwa wolność. Nie wiem, czy kiedyś w swoim życiu przeżywaliście wielką miłość, ale jeżeli człowiek zakochuje się w kimś po uszy, to już nigdy więcej nie będzie szukać kogoś innego i czegoś lepszego, bo wie, że to wszystko ma właśnie w tej konkretnej osobie.
Miałam siedemnaście lat, kiedy pierwszy raz odczułam głos powołania do życia zakonnego. To było tak niesamowite doświadczenie, że naprawdę zrozumiałam, iż żaden inny styl życia mi nie odpowiada. Ja chciałam żyć „na maksa”, realizować wszystkie swoje siły, możliwości, dary i talenty, choć w tamtym czasie nie wiedziałem nic o życiu zakonnym. Kiedy jednak przyszłam do zakonu, zrozumiałam, że to jest właśnie miejsce, gdzie spełnią się moje marzenia i zrealizuje się moja miłość. To wielkie szczęście, że w chwili, gdy ludzie myślą, że klasztor to jakieś więzienie, mówię im, że to tak naprawdę sfera największej wolności, którą kocha się całym sercem. My w zakonie żyjemy ślubami czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Ślub czystości lub dziewictwa, jak jeszcze go nazywają, dla kogoś może oznaczać tylko jedno: życie bez męża, dzieci, bez kochania, bez współżycia seksualnego. Dla mnie jednak jest to największa i najgłębsza relacja, największa i najwyższa miłość. To miłość, która nigdy mnie nie zdradzi. Ja naprawdę jestem jeszcze słaba, mała i niedoświadczona, ale wiem, że nawet jeżeli każdego dnia popełniam wielkie czy małe zdrady, Bóg nigdy, przenigdy mnie nie zdradzi. On dla mnie jest największą miłością i najlepszym powiernikiem.
W Piśmie Świętym są takie piękne słowa: „My kochamy, bo On pierwszy nas pokochał”. Właśnie te słowa są fundamentem naszego ślubu czystości. Każda z nas, która przyszła do zakonu (ja nie jestem wyjątkiem), doświadczyła tej miłości, której nie mogła odmówić. To dlatego odpowiedziałyśmy na to wezwanie. Ludzka miłość jest jednak bardzo mała, często jej brakuje i dlatego w zakonie szukamy jej nieustanie. Skąd ją brać, gdzie naładować akumulator miłości, jeżeli on jest pusty, jeżeli jest w nim tylko 1%? U nas takim źródłem jest modlitwa – zarówno ta osobista, jak i liturgiczna. Ona daje nam pełne doładowanie akumulatora i napełnia nas. Gdy na modlitwie doświadczę niewysłowionej Bożej miłości, która mnie powołała do takiego sposobu życia, mogę iść w świat, nieść ją i dzielić się nią, miłując innych tak, jakby w każdym z nich żył Chrystus.
Ludzie, którzy słabo orientują się w życiu zakonnym, uważają, że my zakonnice i zakonnicy dużo tracimy, bo nie mamy rodziny. Tak naprawdę jest inaczej: ja mam przepiękną rodzinę moich sióstr, w której pierwszy raz w swoim życiu nauczyłam się prawdziwej przyjaźni – takiej przyjaźni, której mogę zaufać, która słucha mnie i rozumie wszystko. Tutaj nauczyłam się miłości i służby, bo każda z nas ma w sobie oblicze tej siostry, którą lubi, której służy i pomaga oraz uczy się od niej miłości. Tak właśnie przejawia się każdego dnia nasz ślub czystości: w małych i wielkich czynach miłości. Realizuję go w tym, że gotuję, sprzątam, po prostu z miłością robię te rzeczy, które dla mnie czasami nie są przyjemne. Swój ślub czystości mam możliwość wypełniać także w tej pracy, którą wykonuję każdego dnia. Moje życie zakonne to misja, dlatego pracuję z ludźmi w każdym wieku, od małych dzieci po osoby starsze. Każdego człowieka, którego Bóg posyła w moje życie, mogę nazwać moim dzieckiem, bo przynoszę mu miłość Ojca do niego. Jestem pośrednikiem miłości i mój ślub czystości daje mi siłę, by tę miłość okazywać jak najlepiej i w sposób najmocniej dostrzegalny. Tak, to prawda, ja sama nie posiadam własnych dzieci, ale mam ich bardzo dużo po całym świecie, wszędzie tam, gdzie byłam na misjach czy rekolekcjach. Moimi dziećmi można nazwać tych, których przygotowałam do pierwszej spowiedzi i uroczystej pierwszej Komunii Świętej. Mój ślub czystości przejawia się w macierzyńskim sercu, które umie słuchać, które uczy się widzieć w każdej osobie do mnie posłanej oczy i ręce Pana Boga – i Jego samego.
Pracuję również z młodzieżą – to ludzie, którzy najbardziej potrzebują miłości, ponieważ młodzi przed osiemnastym rokiem życia, zaczynają jej intensywnie poszukiwać. Mam możliwość współczuć, widzieć, prowadzić i wychowywać wszystkich tych ludzi, których posyła mi Pan Bóg w mojej służbie i razem z nimi szukać prawdziwej miłości, a nie jakiejś jej podróbki. W tym wypadku mój ślub czystości pomaga mi ich zrozumieć, zapomnieć o własnych potrzebach, o swoim egoizmie i słuchać ich nie tylko uszami, ale też i sercem. Pozwala mi razem z nimi szukać, gdzie ta miłość została ukryta – razem z młodzieżą szukam Bożej miłości, pomagam tym ludziom doświadczyć, że Pan Bóg kocha ich bezwarunkowo. To właśnie przez nich uczę się żyć swoim ślubem czystości za każdym razem głębiej i prawdziwiej, bo to, jak ja żyję złożoną przysięgą, widzą inni ludzie ( składamy nasze śluby publicznie, przed całym Kościołem i bierzemy na świadków całą wspólnotę, która jest obecna na liturgii. Czynimy to po to, by oni mogli później nam powiedzieć: „Wy żyjecie tym ślubem, który złożyłyście przed wszystkimi” albo „Wy nie żyjecie nim”). Mam możliwość zapytania ludzi o to, jak ja żyję swoim ślubem czystości, czy oni widzą to w moim życiu.
To, jak ja żyję swoimi ślubami, zależy tylko od jednego, a mianowicie od tego, jak buduję swoją relację z Chrystusem. Im więcej będzie u mnie Boga, tym mniejsze będzie moje „ja”. Im więcej będzie we mnie Jezusa, tym większa będzie miłość, tym silniej będę żyła swoimi ślubami, bo im bliżej stoimy Chrystusa, tym bliżej jesteśmy drugiego człowieka, tym silniejsza staje się nasze miłość i zrozumienie. Wtedy możliwe staje się spojrzenie na innych oczami Boga. Nasz ślub czystości przejawia się w tym, i na pewno najpierw w tym, jak kochamy ludzi, których ciężko nam kochać, tych, którzy nas denerwują, jakich widzimy każdego dnia w autobusach, na przykład złośliwe osoby lub takie, które nas nie szanują, ateistów albo ludzi, którzy patrząc na nasz habit mogą plunąć w naszą stronę czy powiedzieć coś brzydkiego. W tym wypadku jest to taki egzamin mojej miłości, egzamin moich ślubów: czy ja widzę w tym człowieku Boga obrażanego i samotnego? A może widzę tylko człowieka, który mnie obraził? Mój ślub czystości za każdym razem pomaga mi więcej widzieć w człowieku, widzieć w nim istotę, którą stworzył Bóg, a nie tylko człowieka grzesznego.
Dzisiaj bardzo wielu ludzi nie wierzy w to, że można żyć czystością i dotrzymywać wierności. W czasie, kiedy 60% małżeństw rozpada się, istnieje zakon, który żyje wiernością i być może moje życie i świadectwo czystości jest nie tylko wyzwaniem, a także pokazaniem tego, że można być wiernym do końca, w zdrowiu i chorobie, aż do śmierci. Być może przez to uda się ukazać, że można żyć nie egoizmem, ale prawdziwą miłością.
Dzisiaj zachęcam was gorąco: szukajcie miłości, ale tylko tej prawdziwej! Na żadną inną się nie zgadzajcie! Amen.
Autorka: s. Antonia, redemptorystka
Tłumaczenie: Artur Kuśnierz, redemptorysta
Zakon uczynił mnie piękną
This post is also available in:
English (angielski)
Español (hiszpański)