Mogę, chcę i muszę zostać świętym
Zobacz video
Napisy w twoim języku zamieszczone są w opcjach odtwarzacza YouTube.
Słuchaj
Przeczytaj
Posłuszeństwo
Świadek: bł. Kasper Stanggassinger – „Mogę, chcę i muszę zostać świętym”
„Mogę, chcę i muszę zostać świętym” – to słowa, które często bł. Kasper Stanggassinger powtarzał w swoim życiu, kierował się nimi i wprowadzał je w czyn. Błogosławiony Kasper, którego wspomnienie liturgiczne obchodziliśmy 26 września, urodził się 12 stycznia 1871 r. w malowniczej miejscowości Berchtesgaden w bawarskich Alpach jako drugi syn wśród szesnastu braci. Jego rodzicami byli Kasper i Krescencja. Rodzina była bardzo liczna, oddana modlitwie, codziennej pracy, służbie swoim bliskim, ale również i tym, z którymi przyszło im żyć w społeczeństwie i parafii. Czy był to dom idealny? Nie. Oczywiście odmawiano codzienną modlitwę, okazywano sobie wzajemny szacunek, pracowano, oddawano cześć Bogu, ale zdarzały się również słabości – choćby to, że ojciec często był nieobecny i czasami nadużywał alkoholu. Matka błogosławionego była nieślubnym dzieckiem, a i sam Kasper nie był idealny. Jako dziecko (jeżeli chodzi o naukę) był trochę leniwy. Możemy jednak powiedzieć, że wdrażał hasło: „Mogę, chcę i muszę zostać świętym” każdego dnia.
Miałem wielkie pragnienie, by jechać do miejsc związanych z życiem i działalnością naszego błogosławionego współbrata. Spełniło się ono, gdy po raz pierwszy wróciłem na wakacje z misji w Boliwii. Wtedy ze współbratem, o. Kazimierzem, pojechaliśmy odwiedzić naszych bliskich znajomych do Niemiec, gdzie mogłem również odwiedzić Gars. Tam modliłem się przy relikwiach Kaspra, których fragment otrzymałem również od przełożonego tamtej wspólnoty. Odtąd zawsze je przy sobie noszę. Obraz, który jest tutaj w tle, został namalowany dla mnie w Tupizie w Boliwii, przez nieżyjącą już młodą artystkę z naszej parafii. Pragnąłem, by to dzieło mi towarzyszyło. W 2000 roku, właśnie po tej wizycie w Gars, kiedy wróciłem do Boliwii, ojciec prowincjał Gerard Weisbeck poprosił mnie, abym został wychowawcą w seminarium w Santa Cruz.
Mówiąc o błogosławionym Kasprze, chciałbym się odnieść do pewnych jego przemyśleń. Jak wiemy, Kasper bardzo pragnął po święceniach wyjechać do Brazylii, by zostać misjonarzem i głosić obfite Odkupienie tamtejszym ludziom. Przełożeni jednak zlecili mu posługę wychowawcy – najpierw był zastępcą dyrektora w juwenacie w Dürrnbergu, a później został mianowany dyrektorem juwenatu w Gars. Prowadził młodych ludzi do wierności powołaniu zakonnemu i kapłańskiemu. W swoim dzienniku duchowym możemy przeczytać jego refleksje i postanowienia z rekolekcji przed święceniami kapłańskimi, które przeżywał od 6 do 15 czerwca. Tam zanotował m. in.: „Jedynym motywem, który skłania mnie do przyjęcia święceń kapłańskich, jest chwała Boża i zbawienie dusz”. To był cel jego życia jako kapłana redemptorysty. Jak chciał go osiągnąć? Pisał: „Aby osiągnąć ten cel, zdaję się całkowicie na świętą wolę Boga przekazywaną mi przez przełożonych”. Czyli posłuszeństwo! W przełożonych nasz błogosławiony dostrzega samego Jezusa Chrystusa i wie, że tylko będąc posłusznym, będzie mógł zrealizować ten cel, to znaczy, by Bóg był uwielbiony i by ludzie byli zbawieni. Nie interesowały go pochwały od ludzi, pragnął jedynie chwały Boga. Mówił również w swoim dzienniku, że będzie zawsze jako kapłan dawał pierwszeństwo ludziom ubogim, prostym, poniżonym – tak w słuchaniu ich spowiedzi, jak w głoszeniu im Ewangelii. Po co? By ich doprowadzić do Królestwa Niebieskiego. W swoich kazaniach unikał próżności, aby głosić Słowo Boga, a nie głosić samego siebie. Homilie przygotowywał na modlitwie i bardzo często przed Najświętszym Sakramentem.
Jak wspomniałem, jego główną posługą było wychowanie chłopców w juwenacie. Jak bł. Kasper rozumiał wychowanie? Uważał, że ma być ono całościowe, czyli obejmować dziedzinę psychiczną, intelektualną, moralną i religijną. Wychowanie znaczy o wiele więcej niż nauka i przekazywanie wiedzy. Wychowanie uczucia jest tak samo ważne jak kształcenie umysłu i serca. Człowiek dobrze ukształtowany, „integralnie”, jak mówi bł. Kasper, będzie odpowiadał w pełni na powołanie i jako pasterz będzie służył ludziom. Całe wychowanie winno być przeniknięte religią. Bóg z całym objawieniem ma przenikać wszystkie warstwy życia człowieka. W notatkach naszego bohatera powracają ciągle cztery kluczowe słowa: miłość, szacunek, wolność i radość.
Miłość. Błogosławiony redemptorysta uważał (i tak czynił), że trzeba kochać wszystkich jednakowo, nie robić różnic. Starał się kochać swych wychowanków takich, jakimi byli, a nie takimi, jakimi być powinni. Oczywiście młodzież go uwielbiała. Mawiał: „Poświęcając się dziełu wychowania, musimy posiadać niewyczerpane wprost zasoby pobłażliwości, cierpliwości i oddania”. To są cechy, którymi powinien charakteryzować się każdy wychowawca.
Szacunek. Wychowanie człowieka jest tylko jego udoskonaleniem według planu zakreślonego przez Opatrzność Boga, dlatego wychowawca powinien studiować dane łaski i natury, aby je uwzględnić, bowiem wychowanie jest dziełem nieskończonej różnorodności. „Nic nie jest bardziej szkodliwe i niebezpieczne, jak wrzucać wychowanków do jednego tygla i traktować ich jako jednolity wytop żelaza” – twierdził bł. Kasper. Szacunek jest podstawowym prawem każdego wychowania.
Jeżeli chodzi o wolność, to do szacunku należy także poszanowanie wolności. „Ze świętym lękiem – mówi Kasper – powinno się chronić wolność dziecka”. Dziecko jest przecież stworzeniem wolnym, moralnym i rozumnym – i o tym należy pamiętać. Nie można go wychowywać wbrew jego woli. Nasz bohater mawiał: „Bóg nie chce od nas niczego, co jest wymuszone i narzucone siłą, ale tego, co jest chciane, wybrane i z miłości ku Niemu wykonane”. Chodzi więc o wolność, której fundamentem jest prawda o człowieku, Bogu i świecie.
Radość. Wychowanie w takim stylu, jaki proponuje bł. Kasper, powinno mimowolnie budzić u młodych ludzi radość. Jeden z jego uczniów tak mówił: „On nie chciał widzieć nigdy smutnych twarzy. Juweniści powinni być weseli i żwawi – byle tylko nie w swawoli”. Był całkowicie oddany swoim wychowankom i zleconemu mu zadaniu. Dbał nie tylko o wychowanie religijne, o wzmacnianie wiary, ale również o kondycję fizyczną. Sam, jako zapalony turysta, który od dziecka wędrował po górach, również zachęcał do tego innych i z młodymi chłopakami zdobywał szczyty: czy to z w Dürrnbergu, czy Gars niedaleko swojego rodzinnego domu, gdzie był przyjmowany z wychowankami przez rodziców i rodzeństwo.
Kasper nie miał jakichś specjalnych narzędzi czy środków do tego, by zostać świętym: żył tym samym charyzmatem, co każdy redemptorysta; inspirował się tymi samymi pismami św. Alfonsa, co my; karmił się Ciałem i Krwią Chrystusa, korzystał z sakramentu pojednania, medytował słowo Boga i głosił je; troszczył się szczególnie o najuboższych.
To jest ta droga, która prowadzi ku Bogu, ku świętości. My też mamy te same środki. Chciejmy z nich korzystać, byśmy kiedyś mogli się spotkać z Kasprem tam, w domu Ojca. Mam taką nadzieję, że nasz błogosławiony współbrat dalej będzie mi towarzyszył w życiu redemptorystowskim, mojej posłudze jako wychowawcy. Ufam głęboko, że kiedyś spotkamy się twarzą w twarz w domu Ojca i tam będziemy długo ze sobą rozmawiać.
Autor: Adam Kośla CSsR
This post is also available in: English (angielski) Español (hiszpański)